W krainie piramid

statek..jpgCzas na rejs do Egiptu. Zostaliśmy zaokrętowani w porcie Izraelskim Hajfa, by po wizycie w Izraelu ponownie wypłynąć na pełne morze. Już od samego początku, zaczęło ostro kołysać. Trzeba było wprost trzymać i łapać latające talerze z posiłkami. Same bowiem nabierały rozpędu i niespodziewanie, z impetem zjeżdżały ze stołu. Co chwilę, to tu, to tam, słychać było brzęk tłuczonych naczyń. Po kolacji, udaliśmy się na występy artystyczne, gdzie główne role kreowała grupa młodych Rosjanek. Były to dziewczyny młode i zgrabne, a tańczyły przepięknie. Pomimo silnego kołysania, utrzymywały względną równowagę. Po występach miał być dansing, lecz z uwagi na gwałtowne przechyły, nie było już o nim mowy. Kołysząc się i obijając o ściany, udajemy się do naszej kabiny. Chociaż przed snem rozdawano nam tabletki, przeciwdziałające nieprzewidzianym reakcjom organizmu, to gdy padłam na łóżko, wszystko dookoła jeździło i kołysało się niemożliwie.

Kair..jpgMorze powoli się uspokajało. Rano wpłynęliśmy do portu w Port Said. Na pasażerów promu, już oczekiwały autokary. Obieramy kierunek na Kair. W drodze co chwilę widzimy uzbrojonych żołnierzy. Nasz przewodnik – Egipcjanin mówiący po polsku i rosyjsku tłumaczy nam, że wojsko eskortuje całą tą kawalkadę autokarów (32), ze względu na nasze bezpieczeństwo. Rok przed naszym przyjazdem, miał miejsce przykry i tragiczny w skutkach napad zbrojny na grupę turystów niemieckich. Chcąc tego uniknąć, władze obstawiają turystów wojskiem. Jesteśmy w Kairze. Autokary podjeżdżają pod bramę Muzeum Egipskiego, które ma w swoich zbiorach ponad 120 tysięcy eksponatów. Wchodzimy do stosunkowo ponurego gmaszyska. Zgromadzono tu kolekcję starożytnej rzeźby i wyrobów z kamienia, skarby z grobów królewskich, papirusy z tekstami religijnymi i rysunkami. Są duże zbiory klejnotów i mumii z grobowców egipskich.

Tutenhamon.jpgNajważniejszą jest jednak kolekcja z jedynego, nie okradzionego grobowca króla Tutanchamona (przejął władzę w roku 1333 p.n.e. Początkowo nosił imię Tutanchaton, w 4 roku swojego panowania zmienił je na Tutanchamon i przywrócił tradycyjny kult egipski z kultem boga Amona na czele. Przeniósł także stolicę z Tell El-Amarna do Memfis. Zmarł nagle w 1323 roku, prawdopodobnie zamordowany uderzeniem w tył głowy w czasie snu - dop.red.). Kolekcja ma ponad 1700 eksponatów. Są tak piękne, że przyciągają wzrok każdego zwiedzającego. Przebogaty jest sarkofag faraona. Złoto i kolory przyciągają wzrok. Zaskoczyło mnie, że już w tamtych, odległych czasach, potrafiono zrobić wygodne łóżko. Po bokach najzwyklejsze sprężyny, a środek wypełniony plecionką ze skórzanych pasów. Wielkie złote łoże, pyszniło się swoją urodą, ozdobione licznymi rzeźbami. Mój wzrok przykuła mumia przypominająca psa. Okazało się, że jest to mumia boga zmarłych pod postacią szakala, czyli Anubisa. Strzegł on skarbca w grobowcu Tutanchamona. Obok niego stały pojemniki alabastrowe, które zawierają jego zabalsamowane wnętrzności.

Po zwiedzeniu muzeum, znów pod eskortą, jedziemy przez Kair w kierunku Gizy. Generalnie, panuje tu na ulicach istna „wolna amerykanka”. Co rusz słychać pisk hamulców i wycie klaksonów. Znaki drogowe nie istnieją, bądź absolutnie nie są respektowane. Czasami tylko, kierujący pojazdem wyciąga przez okno rękę, pokazując że będzie skręcać. Nierzadko widzimy scenki, gdzie Arabowie w najlepsze konferują wprost na jezdni - za nic mając jadące pojazdy. Kair to jakby dwa światy. Jeden z rezydencjami, bogaty, czysty i zielony. Drugi biedny, z rozpadającymi się ruderami, brudny, cuchnący i straszny. Wszędzie w tej części Kairu widać pozostałości po trzęsieniu ziemi, które miało miejsce w latach 60-tych. W tym niebezpiecznym rumowisku mieszkają biedni ludzie. Bardzo przykry to widok.

Piramidy.jpgDojeżdżamy do Gizy. Już z daleka widać górujące nad miastem piramidy. Trudno opisać uczucia, jakie nami owładnęły, gdy je zobaczyliśmy. Nigdy nawet nie śmiałam marzyć, że kiedyś je zobaczę. Teraz zaś, stoję u podnóża piramid, a oczy robią się wilgotne ze wzruszenia. Potężne stożki, zbudowano z ogromnych bloków skalnych (ważące po 2,5 tony, a największe nawet około 15 ton – dop.red.). Do dzisiaj stanowią zagadkę cudu techniki. Największa jest piramida Cheopsa, posiadająca 137m wysokości (zaliczona została przez starożytnych Greków za jeden z Siedmiu Cudów Świata. Piramida zorientowana jest zgodnie z kierunkami świata. Jej boki zwrócone są dokładnie na północ, południe, wschód i zachód - dop.red.). Na jej budowę użyto ponad 2,3 mln bloków skalnych i obłożono delikatnym wapieniem z Tury. Druga co do wielkości (liczy obecnie 136m), to piramida Chefrena (jej nazwa brzmi: Chefren-jest-Wielki. Jest grobowcem faraona Chefrena – czwartego z kolei władcy z IV dynastii. Był on również budowniczym Wielkiego Sfinksa. Ukończenie piramidy datuje się na ok. 2532 r. p.n.e. - dop.red). Najmniejsza zaś, to piramida Mykerinosa – tylko 65 m (piramida zbudowana została z największych, znanych w Gizie, bloków kamiennych. Jest grobowcem władcy z IV dynastii z okresu Starego Państwa, którego prawdziwe, egipskie imię brzmiało MenKauRe i znaczyło: "Trwała-jest-moc-Re (boskiej-światłości)". Piramida ta zwana była "Boską" – dop.red.). Każda z nich budzi podziw dla kunsztu budowniczych. Sycimy oczy świadectwem dawnej świetności i chwały Egiptu.

sfinx.jpgPrzed nami stwór o głowie kobiety, a tułowiu lwa, czyli Sfinks. Według mitologii stwór ten pożerał ludzi z okolic Teb, gdy nie potrafili rozwiązać zagadki przez niego zadanej. Sfinks robi niesamowite wrażenie - jest tajemniczy i ogromny. Twarz Sfinksa jest zniekształcona przez angielskich żołnierzy, którzy niegdyś zrobili sobie z niej strzelnicę (Sfinks z Gizy zwrócony jest na wschód, czyli w kierunku Nilu. U jego łap znajduje się mała świątynia. Można powiedzieć, że nie jest on typowym sfinksem, gdyż do głowy faraona Chefrena doczepione jest ciało w pozycji „warującej”. Oficjalnie uważa się, że Sfinksa zbudowano w latach 2723-2563 p.n.e. Egipcjanie mówią o nim Abu Hol, co znaczy Ojciec Strachu – dop.red.).Gdy spoglądam na piramidy i na Sfinksa, czuję pokorę i chylę czoła przed ich budowniczymi.

Papirus.jpgW dzisiejszych czasach i przy obecnej technice, trudno byłoby sprostać zadaniu wybudowania tak potężnych obiektów. Pełni wrażeń obieramy kierunek do muzeum papirusów (roślina ta, zwana przez starożytnych Greków papyros, jest związana z Egiptem. Zarastała niegdyś górną deltę Nilu, szczególnie miejsca wilgotne, osiągała wysokość kilku metrów – dop.red.). Tu zostaje nam zademonstrowana ich produkcja. Na użytek turystów wytwarza się je tak, jak robiono to za czasów faraonów. Plecionka trzciny zostaje poddana sprasowaniu i wysuszeniu. Urządzenie ściskające powoduje, że z wydawałoby się suchej maty cieknie woda. Na wysuszonym już produkcie, wyraźnie widać motyw plecionki. Papier papirusowy jest mocny i gładki. Następnie wykonywano na nim przeróżne napisy, obrazki i rysunki.

Kair.jpgRozgadana, pełna wrażeń grupa wsiada do autokarów i wkrótce ruszamy w drogę powrotną - do Port Said. Jedziemy wolno, by przez okna autokaru lepiej przyjrzeć się miastu. W pewnej chwili widzę, że mijamy przeogromny cmentarz z mnóstwem wspaniałych grobowców. Z nich zaś, ludzie wychodzą jak z domów. Przewodnik tłumaczy, że jest to stara nekropolia. Ma ona rozmiary wielkiego miasta – z dużymi, murowanymi grobowcami i zdobionymi wieżyczkami. Biedota wprowadziła się do tych budowli, biorąc sobie za sąsiadów zmarłych. Ciarki mi przeszły po plecach. Umarły jednak, to podobno dobry sąsiad - nie kłóci się, nie obraża, nie pobije i nie przeszkadza. Cmentarnymi alejami jeżdżą stare samochody, a widzieliśmy też autobus, który najwyraźniej zatrzymywał się na przystanku. Pomimo, że dzieci bawiły się pośród grobowców, to jednak nie zauważyliśmy, by były one zdewastowane. Zatem, szacunek dla zmarłych jest tu zachowany. W naszej mentalności jednak nie mieści się to, by umarli mieszkali razem z żywymi.

Gdy dojeżdżaliśmy do Port Said, zaczęło padać. Oby tylko aura nie zmieniła się w szkwał. Tym jednak razem morze okazało się przyjazne i spokojne. Gdy oparci o balustradę promu wspominaliśmy nasze przeżycia, pomyśleliśmy, że z przyjemnością wracamy do kraju, swojego domu i bliskich. W myśl przysłowia: „wszędzie dobrze ale w domu najlepiej”.

Renata Olborska

 

 
Polityka Prywatności