Teraz kilka słów o Hiszpanii.
Jest to kraj o pięknej i egzotycznej przyrodzie, oraz niepowtarzalnej atmosferze. Lloret de Mar, to tętniący życiem kurort na wybrzeżu Costa Brawa. Króluje tu wspaniałe połączenie morza i gór, co stwarza niepowtarzalny klimat. Jest to doskonałe miejsce do odpoczynku. Słońce, czyste morze, piaszczyste plaże, urokliwe widoki, wspaniała kuchnia, wygodne hotele. Woda jest tu czysta jak kryształ i ciepła. Nie brak tu także wspaniałych miejsc do nurkowania.
Miasteczko nas urzekło. Położone jest ono na północy Hiszpanii, ok.
Deptak przy promenadzie, wysadzony jest szpalerem palm, które dają przyjemny cień spacerującym i siedzącym na ławeczkach. Przy owym deptaku usytuowana jest estrada, na której prawie codziennie odbywają się nieodpłatne imprezy artystyczne typu: śpiew solowy i zespołowy, gra na instrumentach, orkiestry, pokazy klaunów itp. Ludzie bawią się dosłownie na ulicy.
Idąc od centrum wzdłuż brzegu, w jedną lub drugą stronę, mamy pięknie zagospodarowane i bezpieczne ścieżki, wijące się wśród przybrzeżnych skał. W dole, gdy jest sztorm, spienione fale rozbijają się o skały, wznosząc obłoki wodnej mgły i dając ukojenie nerwom. Gdy zaś na morzu jest cisza, wówczas można cieszyć oczy bezkresną dalą błękitnego morza. To zadziwiające, jak piękny kolor błękitu ma morze. Czyściutkie, przezroczyste i ciepłe. Panuje tu radość, gwar i uśmiech. Kiedyś zaobserwowaliśmy, jak przypadkowi, prawdopodobnie miejscowi ludzie, ni z tego, ni z owego uczynili krąg, aby zatańczyć „Sardanę”.
W Lloret de Mar jest mnóstwo fajnych zakamarków pełnych sklepów i sklepików. Znaczna ich część należy do ludności napływowej, to jest Turków, Arabów i Hindusów. W sklepach Hiszpanów targować się nie można, natomiast w sklepach tzw. „turbanów” targowanie jest mile widziane.
W zależności od hotelu, serwują tu 2 lub 3 posiłki - zwykle w formie „szwedzkiego stołu.” Jedzenie jest smaczne, obfite i urozmaicone. Dokupywać nie trzeba, ale jeżeli ktoś chciałby dożywiać się na własną rękę, to jest tu mnóstwo przeróżnych restauracji i jadłodajni. W każdą środę też, w centralnym punkcie miasta jest targowisko. Można tu nabyć różnorodność owoców, serów, wędlin, ciuchów i innych różności.
W ofercie mamy zapewniony wyjazd na FLAMENCO SHOW. Obficie skrapiana szampanem i winem impreza odbyła się w jakimś zamczysku. Cóż to było za przeżycie! Jakież to było widowisko! Tancerze flamenco dają z siebie wszystko. Myślałam, że estrada w drzazgi się rozleci. Tancerki często zmieniały stroje, a od ich kolorów, poszumu i zawirowań, aż się w oczach mieniło. Był też taniec współczesny, scenki rodzajowe, śpiew, oraz dyskoteka dla wszystkich. A więc ubaw po pachy.
Impreza zawierała w sobie także wycieczkę do Barcelony. Miasto to jest stolicą Katalonii. Zwiedzanie zaczynamy od pomnika Kolumba i katedry Sagrada Familia. Ta wspaniała katedra, jest dziełem wielkiego, a zarazem kontrowersyjnego twórcy - Gaudiego. Jest to cudeńko, które nie ma równego sobie na świecie. Dalej ogromny stadion olimpijski, oraz spacer po najsławniejszym deptaku Barcelony Las Ramblas. Tu można spotkać przedziwne nieruchome postacie, pomalowane i poubierane za różne osoby lub istoty. Po wrzuceniu monety do pudełka, postać wykonuje ruch i znów zamiera.
Teraz jedziemy na taras widokowy, z którego zobaczymy port z mnóstwem statków, a także panoramę całego miasta, i górującą nad nim Sagradę Familię. W zasadzie, jest to wzgórze porośnięte przeróżną roślinnością śródziemnomorską, wielkimi agawami oraz przecudnymi egzotycznymi kwiatami. Jedziemy zobaczyć jeszcze Park Gaudiego. Tu znajduje się najdłuższa ławeczka świata, zaprojektowana przez niego. W istocie cały ten park, wraz z przyrodą i architektonicznymi zabytkami, to cudo nie mające na świecie równego sobie. Chodzimy jak urzeczeni. Czeka nas jeszcze jedno przeżycie. Kiedy zapadł zmrok, byliśmy uczestnikami przepięknego widowiska Magicznej Fontanny : „światło, dźwięk i woda”. Tego nie można opisać, to trzeba zobaczyć by móc odebrać to tak, jak my. CUDO!
Lloret de Mar to miejscowość również wypadowa. Właśnie stąd odjeżdżają autobusy do Blanes, Girony, Marinelandu i innych. Bliziutko Lloret de Mar - tak blisko, że można pójść spacerkiem, jest WATER WORLD - miasteczko wodne. Jest to miejsce niezwykłe. Mnóstwo tu zjeżdżalni i basenów, nawet ze sztuczną falą. Istne szaleństwo, tak dla dorosłych, jak i dla dzieci.
Niedaleko Loret jest też MARINELAND. Kupując bilet na tę imprezę mamy zapewniony nie tylko przejazd w oznakowanym delfinem autobusie. Bilet ten jest równocześnie biletem wstępu na teren delfinarium, a także jest biletem na drogę powrotną. Czego oczekiwać po delfinarium? Przede wszystkim, są tam wspaniałe pokazy tresowanych delfinów i fok. Tak naprawdę zaś odczuwa się, że to zwierzęta te bawią się z treserami. Skoki w górę, taniec na ogonie, przeskoki przez przeszkody, ciągnięcie łódki i wiele innych popisów. W przerwach można głaskać delfiny, a one są chętne ku fotografii i wszelkiej zabawie. Pokazy fok i delfinów gromadzą najwięcej widzów.
Teren Marineland, jest jednak rozległy i przyrodniczo ciekawy. Jest tu np. wyspa małp, wokół której mogą pływać w pontonach dzieci. Są też pokazy tresowanych ptaków drapieżnych i przepięknie ubarwionych papug. Co jest dziwne, to papugi te wcale nie uciekają, choć nie są w klatkach. Siedzą w kilku skupiskach i głośno konferują. Piękny i refleksyjny to widok. Chodząc alejkami mijamy kaczki i łabędzie, które wcale nie boją się ludzi. Dalej idziemy zwiedzić mini Z.O.O. z różnymi zwierzętami. Teraz czas na kąpiel, a do dyspozycji są przeróżne zjeżdżalnie wodne i baseny. Niesamowitą frajdą jest ten pęd w dół, do basenu – a na końcu – plask!!!. Pierwszy raz trochę się bałam, ale przecież nie pokażę tego mężowi i rozbawionym zjazdami turystom i ich dzieciom. Okazało się, że zjazd rynną, czy krętą rurą, przydaje adrenaliny, mnóstwo przyjemności i satysfakcji. Zjeżdżam więc wielokrotnie. Sama radość i ogromne bogactwo wrażeń. Można tam spędzić nawet cały dzień na ten jeden tylko bilet.
Z brzegu morza, a właściwie z plaży Lloret, można popłynąć stateczkiem wzdłuż poszarpanego wybrzeża - aż do miejscowości TOSSA. Jest to również miasteczko turystyczne. Można tu pochodzić cichymi uliczkami, skąpanymi w zieleni i kwiatach, a koniecznie zwiedzić stary fort, skąd rozpościera się wspaniały widok na morze. Byliśmy też w BLANES. Jest to miejscowość turystyczna z największym ogrodem botanicznym w Europie. Park ten, to istny raj dla oczu i wypoczynek dla duszy. Co chwilę wyrywa się okrzyk zachwytu nad cudem przyrody. A to ogromne palmy, przedziwne zieleńce i kwietniki, a to las bambusowy. Alejki co chwila ocierają się o pięknie kwitnące bugenwilie, no i ten urzekający widok na morze. Fantastyczne! Jak w Raju! Chodzimy jak urzeczeni.
Ogromne kolumny niespotykanych u nas cyprysów, tworzą prawdziwą świątynię dumania. Stajemy przy kwitnących różnokolorowo magnoliach. Tam wielgachne agawy, a tam nieprzebrana rzesza przeróżnych kaktusów. Turyści chodzą w skupieniu i zachwycie, odruchowo zniżają głos. Opuncje wielkie jak drzewa, i fioletowo kwitnące bananowce. Człowiek czuje się malutki i niewiele warty, przy tym bogactwie kolorów, form i wielkości tworów Stwórcy. Kończy się nasz turnus, więc czas wracać. Był to nasz siódmy pobyt w Lloret de Mar i ciągle mamy ochotę tu przyjechać.
Renata Olborska