Od Wenecji do Neapolu

Padwa.jpgChociaż już raz byliśmy we Włoszech, postanowiliśmy pojechać tam ponownie. Skąd taka myśl? Otóż dowiedzieliśmy się, że w programie przewidziano nadzwyczaj atrakcyjną trasę - od Wenecji, aż do Neapolu. Tak zwana „objazdówka” miała bardzo przystępną cenę, a zaplanowana została na 15 dni - w tym trzy dni odpoczynku na półwyspie Gargano.

Ze Starogardu jedziemy non stop zbierając po drodze uczestników imprezy - aż do Kudowy-Zdrój. Tu zatrzymujemy się na nocleg. Następnego dnia odprawa na granicy Kudowa – Słone i dalej tranzytem przez Czechy, Austrię do Włoch. Postanowiłam liczyć i zapisywać ilość i długość mijanych tuneli - tak po stronie austriackiej, jak i włoskiej - aż do Neapolu. Zobaczę czy wytrzymam, gdyż przed nami nocleg w autokarze. Liczę więc. Po stronie austriackiej przejeżdżamy przez 15 tuneli o łącznej długości 18105m.

Wenecja.jpgDojeżdżamy do Wenecji. Autokar zatrzymuje się na parkingu Tronchetto. Udajemy się na przystanek autobusów wodnych. Są to tzw. vaporetto. Płyniemy Canale Grande do placu św. Marka. Tutaj, w kilku zdaniach pilotka opisuje nam przyległe zabytki i daje nam wolne na trzy godziny. Każdy robi i ogląda co chce. W tym rejonie trudno się zgubić. Po placu kręci się mnóstwo zaprzyjaźnionych z turystami gołębi. Są wszędzie i stanowią urokliwy widok. Karmimy je ziarnem, a one siadają nam na głowie, ramionach i rękach. Nie ma chyba takiego turysty, który nie zrobiłby sobie z nimi kilku zdjęć.

Chodzimy uliczkami złotników, a w licznych napotkanych zatoczkach gondolierzy zachęcają do przejażdżek gondolami. Zwiedzamy bazylikę św. Marka, a z jej balkonu na szczycie oglądamy panoramę Wenecji. To unikalne miejsce i miasto. Szkoda, że ulega ono postępującej zagładzie. Wenecja, to jeden z cudów świata. Warto by ratować ją dla potomnych, lecz to już nie w naszej gestii.

Teraz przed nami Padwa. Przede wszystkim zwiedzamy tu Bazylikę św. Antoniego i uniwersytet. Byliśmy już tu, lecz miło sobie miejsca te przypomnieć i utrwalić w pamięci szczegóły. Jeszcze spacer uliczkami historycznego centrum i dalej w drogę do Florencji.

florence_piazza_della_signoria.jpgZwiedzanie zaczynamy od wjazdu na wzgórze widokowe Piazzale Michelangelo. Z tarasu  rozciąga się widok - fantazja. Przewodniczka prowadzi nas uliczkami do centrum Palazzo Vecchio. Stoi tu mnóstwo posągów, które mają romantyczną i dramatyczną historię. Ponownie zwiedzamy baptysterium z pięknie kutymi drzwiami, na których znajdują się liczne sceny biblijne. Kolejnym obiektem jest Bazylika Santa Maria Novella. Jest ogromna. Jej podwójna kopuła góruje nad miastem. Jeszcze spacer „złotą” uliczką złotników, przejście mostem nad rzeką Arno i dalej w drogę.

Czeka nas bardzo długi odcinek do pokonania, aż do Pompei (okolice Neapolu). Znów liczę tunele. No i doliczyłam się. W Alpach po stronie włoskiej jest 17 tuneli o łącznej długości 20718m. Natomiast od Wenecji do Neapolu jest ich 35 - razem 23562m. Cały autokar śpi, tylko ja się męczę, bo postanowiłam je wszystkie policzyć. No i wytrzymałam. Jak myślicie ile kilometrów spędziliśmy pod ziemią? Razem przejechaliśmy przez 62 tunele, o łącznej długości 62 km. i 385m. Uf !! Że też zachciało mi się w czasie wycieczki wykonywać tak ciężką pracę.

Wezuwiusz.gifAutokar podjeżdża pod Wezuwiusz. Czy ja mam się tam wdrapywać, czy co? No cóż, idą inni, to i ja wejdę. Nabieram tempa i wyprzedzam wszystkich. Zarówno chcę sprawdzić sama siebie, jak również trochę zaimponować młodym. Ot taki kaprys. Jestem na górze pierwsza. Dyszę i sapię, lecz mam satysfakcję, że inni pozostali w tyle. Rozglądam się. Co za widok! Dech zapiera. Teraz dopiero doceniam, że warto było wdrapywać się na tą wyżynę. Z przerażeniem patrzę w otchłań krateru. Ale dziura! Tu i ówdzie lecą dymki z malutkich otworków. Przewodnik pokazuje nam odległy punkt – to Pompeja. Jeszcze nic nam to nie mówi. Dopiero zwiedzanie wykopalisk Pompei daje właściwy obraz. Patrzę stamtąd w kierunku Wezuwiusza. Odległość między wulkanem a Pompeją wynosi 7 km. Aż trudno sobie wyobrazić, że popioły z tak odległego wulkanu zasypały całe miasto i ludzi.

Pompeje.jpgChodzimy odkopanymi z popiołów ulicami, oglądamy resztki świątyń, domów, teatr, piekarnię, dom publiczny, forum, miejski szalet, winiarnię i cały szereg innych obiektów. Przewodnik jest Polakiem, od wielu lat zamieszkałym we Włoszech. O każdym mijanym obiekcie opowiada oddzielną historię. Czyni to tak obrazowo, że bez wysilania wyobraźni jestem w centrum tamtych odległych wydarzeń. Zachował się wspaniały dom, a właściwie pałac, należący do dwóch lubieżnych braci. Chociaż główne zabytki Pompei zostały przeniesione do muzeum w Neapolu, to ściany pokryte są tu pięknymi freskami, które do dnia dzisiejszego zachowały rysunek i koloryt. Są to scenki rodzajowe i erotyczne. W tym domu zachował się też podobno do dziś czynny wodociąg. Idąc dalej przystajemy przy kracie. Milkną rozmowy - powiało grozą i dramatem. Widzimy to, co zostało z ludzi i zwierząt zasypanych przez gorące popioły. Poskręcane, zwęglone postacie w pozach obronnych, dają wyobrażenie tragizmu nieoczekiwanej śmierci tych ludzi. W milczeniu wsiadamy do autokaru i zagłębiamy się w myślach. Co przeżywali ci nieszczęśnicy w ostatnich chwilach swego życia?

Capri.jpgPo smutku nastaje radość, więc i na nas czeka przyjemność zobaczenia cudownej wyspy Capri. Aby tam popłynąć, wpierw dojeżdżamy do Sorento - miasta położonego na wysokiej skarpie. Dopiero stąd popłyniemy na wyspę Capri. Ale się cieszę! Przecież to marzenie każdego, żeby zobaczyć tą osławioną wyspę. Pogoda jest piękna, wprost wymarzona na taką wyprawę. Woda tu ma niepowtarzalny, ultramarynowy kolor. Tak pięknych widoków próżno szukać w innych rejonach świata. Z wody wystają skały o przedziwnych formach. Najciekawszym  tworem  skalnym jest Łuk Arco Naturale, a poniżej grota di Matermaria. Główna atrakcja to jednak Lazurowa Grota. Światło dzienne dociera tutaj przez otwór w skale, stąd nieziemski kolor we wnętrzu pieczary.

Przepełnieni wrażeniami morskimi, jedziemy mikrobusami na górę do miasta Ana-Capri, by stąd podziwiać piękne widoki. Warta zobaczenia jest Villa San Michele, należąca do pisarza Axela Munthe. Jest ona położona w pięknym ogrodzie. Pełno tu posągów i rzeźb. Schodzimy w dół wśród bujnej roślinności. To było wspaniałe przeżycie.

Neapol.jpgOsławiony Neapol zawiódł nas. Owszem jest tu dużo zieleni, parków, ale chyba oczekiwaliśmy czegoś więcej. Zaliczamy go bez większych emocji. Teraz jedziemy na trzy dni odpoczynku. Obieramy kierunek – półwysep Gargano (ostroga buta włoskiego), do miejscowości San Menaio. W hotelu „Pineta” jest polska obsługa składająca się z miłych i młodych ludzi. Można odpocząć, popływać w czystym i ciepłym morzu, lub opalać się. My nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy nie poszli pozwiedzać. No cóż. Miejscowość mało ciekawa architektonicznie, ale rekompensuje to słońce, piękna, czysta plaża i czyściutkie morze, w którym pluskamy się z radością i do woli. Mnóstwo tu gajów oliwnych i winnic. Ogromne palmy i drzewa figowe, są aż oblepione słodkimi lecz mdłymi owocami. Suszone figi są o wiele lepsze. Fikusy, które u nas rosną w doniczkach, tutaj mają wielkość ogromnych drzew. Natomiast opuncje, znacznie przerastają wielkością rosłego mężczyznę. Chodzimy wśród kwiatów, oglądając co się da. Dużo radości daje spacer ukwieconymi ulicami.

Monte_Cassino.jpgOrganizator proponuje wycieczkę do nadmorskich grot. Oczywiście jedziemy, a właściwie płyniemy. Łódź szybko pruje fale. Wpływamy do wielu pieczar. Są one przeróżne. Jedne są tak wąskie, że wpływając trzeba uważać, by nie opierać rąk na burcie. Inne zaś są tak niskie, że trzeba było mocno schylać głowy. Wszystkie są przepiękne. Są o przedziwnych sklepieniach, ścianach różnokolorowych i warstwowych, z prześwitami i otworami w sklepieniu. Mnóstwo nacieków i wypukłości. To wspaniałe, że mogliśmy tymi cudami przyrody nacieszyć oczy. Gdy płynęliśmy z powrotem, fale ostro rozpryskiwały się na nas. Do hotelu wracamy całkowicie przemoczeni i zziębnięci. Nikt z uczestników jednak nie żałował. Było warto, bo takich wspaniałości drugi raz już się nie zobaczy.

Jeszcze nie ochłonęliśmy po grotach, a już trzeba jechać dalej. Przed nami Monte Cassino. Wjazd na górę wielu osobom  sprawia trudność ze względu na lęk przestrzeni. Ja już go nie mam (a poprzednio miałam). Zwiedzamy klasztor Benedyktynów, bardzo bogato zdobiony ornamentami z różnokolorowego  marmuru. Całą grupą idziemy złożyć kwiaty na grobie gen. Andersa. Jeszcze chwila zadumy na polskim cmentarzu wojskowym i powrót do hotelu w okolicach Rzymu.

Przed nami dwa dni zwiedzania Wiecznego Miasta z przewodniczką. Jest nią ta sama Polka, którą zdążyliśmy już poznać na poprzedniej „objazdówke”. Pani Krystyna ma donośny głos i ogromną wiedzę. Od początku zaprowadza dyscyplinę. Ma być cicho, zero komentarzy i wszyscy mają się trzymać w grupie. No cóż, ona ma teraz władzę i trzeba jej słuchać. Ciekawie i barwnie opowiada o dziejach Rzymu.

Colloseum.jpgPo raz wtóry podziwiamy Koloseum. Jest to ogromna budowla, która czasy świetności dawno już ma za sobą. Chociaż odarta jest z marmurów i ozdób, wciąż robi wielkie wrażenie. Dalej Forum Romanum, Termy, Kapitol, Plac Wenecki i Panteon, który przypomina też działalność apostoła hiszpanskie_schody.jpgPawła. Takie zwiedzanie Rzymu, to tylko namiastka tego, co to wieczne miasto zawiera. Ale co robić, skoro nasz czas jest ograniczony. Obowiązkowo trzeba jeszcze zaliczyć Hiszpańskie Schody, które są pięknie ukwiecone i okupywane przez odpoczywającą młodzież. No i jeszcze wszędobylskie fontanny, które towarzyszą nam w czasie całego zwiedzania. Mnóstwo ich, a najsłynniejsza to di Trevi.           

Watykan.jpgCały następny dzień zwiedzamy Watykan i kościoły Rzymu. Sam Watykan i jego muzeum trzeba by spokojnie zwiedzać co najmniej trzy dni, a nie cztery godziny w tłoku. To tylko bieg i muśnięcie wzrokiem po tych pięknych rzeźbach, obrazach i freskach. A na dodatek stale ktoś popycha, potrąca i nawołuje. Przecież nie jesteśmy tu sami. Tłumy falują w różne strony, nie pozwalając ani na chwilę zadumy. Największe wrażenie robi Kaplica Sykstyńska. Przewodniczka próbuje przekrzyczeć tłum, ale kiepsko jej to idzie. Przed nami Bazylika Pawła za Murami. Jest to Fontanna_di_Trevi.jpgwielka budowla. Puste wnętrze naw oparto na osiemdziesięciu monolitycznych kolumnach granitowych. Nad kolumnami umieszczono poczet portretów wszystkich papieży. Zielone patio bazyliki otoczone jest wspaniałą kolumnadą i krużgankami. Również Bazylika św. Jana na Lateranie jest ogromna - z wielkimi odpustowymi drzwiami. Wnętrze skromniejsze, ale stylowe.

Przed nami Asyż. Zwiedzamy tu Bazylikę św. Franciszka. Architektura ta robi wrażenie surowe i zimne. Może to po tych pięknościach Rzymu mam tak surowy odbiór ? To trochę tak, jak gdyby podano nam smażone ziemniaki po wystawnym obiedzie. Jeszcze tylko Kościół św. Klary. Przewodnik opowiada romantyczną historię życia Klary i Franciszka.

Rimini.jpgCzas na przyjemność. Jedziemy w okolice Rimini na nocleg. Przed snem obowiązkowo trzeba zaliczyć morską kąpiel i spłukać cały kurz. Ostatni punkt programu to wjazd do Republiki San Marino. Chodzimy wąziutkimi uliczkami, podziwiamy przepiękne widoki, które rozciągają się bardzo daleko. Obowiązkowo kupujemy pamiątki z podróży i wracamy do domu tą samą drogą, co przyjechaliśmy. Tuneli już liczyć nie muszę. Jestem zmęczona, ale przepełniona wrażeniami. Włochy to piękny kraj. Warto było pojechać tam po raz drugi. Zwiedziliśmy nowe miejsca a te, które widzieliśmy wcześniej, jeszcze bardziej utrwaliły się nam w pamięci.                                                                

Renata Olborska

 

 
Polityka Prywatności