Czar Kokkino Nero

Jest wrzesień. Przechodząc koło biura podróży zauważyliśmy ofertę, której cena nas poraziła. Nikt ze znajomych nie chciał nam później wierzyć, iż za tak niewielkie pieniądze, można zafundować sobie dwutygodniowe wczasy w Grecji. W cenę wliczono przede wszystkim przejazd tam i z powrotem oraz pobyt w hotelowcu - typu apartament. Wyżywienie oczywiście własne. Dodatkowo płatne to ubezpieczenie 35 zł. Czy to możliwe, aby była to prawdziwa cena?

Przemiła pani w Biurze Podróży „FUNCLUB” zapewniła nas, że oferta ta dotyczy poznańskiego Biura i jak najbardziej jest prawdziwa. Jedno spojrzenie na męża mówiło wszystko – jedziemy ! W domu jednak dopadły mnie wątpliwości. Czy to możliwe, żeby dwie osoby mogły jechać ponad 2000 km w jedną stronę i drugie tyle z powrotem za jedyne 868 zł i to z ubezpieczeniem włącznie? A apartament? No i zaczęłam dzwonić: do Izby Turystycznej, wojewody i samego Biura "FUNCLUB" w Poznaniu. Wszędzie odpowiedzi pozytywne.

Mimo tylu zapewnień i optymizmu męża, na miejsce zbiórki w Poznaniu dojeżdżam podszyta lękiem. Na miejscu jednak wszelkie moje obawy prysły. Podjechał po nas piękny autokar, a ludzi prawie komplet. Co do pozostałych jeszcze wolnych miejsc, to poinformowano nas, że reszta uczestników dosiądzie się w kolejnych miastach po drodze do granicy. Jedziemy przez Polskę, Słowację, Węgry do Serbii, gdzie będzie tranzytowy nocleg. Pierwszą noc jednak śpimy w autokarze. Za nocleg w hotelu wraz ze śniadaniem w Serbii płacimy oddzielnie - 15 euro od osoby. Hotel "Petrus" w miejscowości Paracin, gdzie nocujemy jest niesamowity. Wybudowano go w formie piramidy. Od dołu duże, 2 lub 3 pokojowe apartamenty, a im wyżej tym ich metraż jest coraz mniejszy. Nasz pokój znajdował się na 5 kondygnacji. Nie był aż taki duży, ale za to śliczny. Na stole stał półmisek egzotycznych owoców i słodyczy na powitanie gości. W żadnym z hoteli, w których bywaliśmy nie było takiego wyposażenia i tak miłego przyjęcia.

Samo miasto Paracin jest czyste ale biedne. Widać pewne zaniedbania gospodarcze, lecz nigdzie nie widzieliśmy skutków niedawnej wojny. Po śniadaniu ruszamy dalej w drogę - przez Bułgarię do Grecji. Na miejsce dojechaliśmy bardzo późno. Apartamenty okazały się czyste, dobrze i praktycznie wyposażone. Rankiem idziemy zobaczyć, gdzie wylądowaliśmy.

Kokkino Nero leży około 150 km na południe od Salonik. Miejscowość jest położona w głębokiej dolinie, ograniczonej po obu stronach łańcuchem gór Ossa. W zasadzie jest to senna, cicha, duża wieś, ukryta w naturalnym lesie, gdzie dominują przeogromne platany. Wszystko to stwarza swoisty i łagodny mikroklimat, który dla Europejczyków jest mniej uciążliwy. Brak dużych miast i kombinatów turystycznych powoduje, że woda w kranie jest tu iście kryniczna i smaczna. Nadaje się więc bezpośrednio do picia - jak woda mineralna, a nazwa samej doliny, jak i miejscowości, to w przetłumaczeniu: "Czerwona Woda".

Codziennie, pod apartamentowce podjeżdżają samochody ze świeżymi owocami i warzywami, lodami bądź innymi artykułami. Swoje przybycie oznajmiają przez zainstalowany na samochodzie megafon, bądź poprzez kołatanie dzwonem. Ci sami dostawcy podjeżdżają ze swym towarem wprost pod plażę, oraz zaopatrują inne górskie wsie. Ze sprzedawcą można się targować i zrobić zakupy po całkiem przyzwoitej cenie.

Nasz apartamentowiec tonie w zieleni. Duże drzewa liściaste dają przyjemny cień. Wszędzie jest kolorowo od kwiatów. Miejsce to jest przepiękne. Porośnięte lasami góry, miejscami wchodzą wprost do morza. Największe jednak cudeńko przyrody, to ogólnie dostępne źródlane ujęcie naturalnie gazowanej wody, która posiada właściwości lecznicze. Ludzie, którzy mieli kłopoty trawienne a pili tę wodę, czuli się zdecydowanie lepiej. Do źródełka mieliśmy 7 min. drogi spacerem, toteż każdego ranka braliśmy butelki i szliśmy po wodę. Plaża w Kokkino Nero jest kamienisto - żwirowa. Są jednak miejsca, gdzie w odległości 3 metrów od linii brzegu dno jest piaszczyste. Woda natomiast jest ciepła, czysta i przejrzysta do kilku metrów. Są tu idealne warunki do kąpieli i do nurkowania. Należy jednak zabrać ze sobą sandały do wody. Wprawdzie sporadycznie, ale mogą się tu trafić jeżowce.

c.jpgCo do nas, to znaleźliśmy inne miejsce do kąpieli. Idąc drogą asfaltową (spacerkiem 30 min.) dochodzi się do pięknej plaży - szerokiej, piaszczystej i bez kamieni. Na jej obrzeżach rosną ogromne platany. Dają one przyjemny cień, w którym można się ukryć przed nadmiarem słońca. Taki spacerek zresztą dobrze nam robił, a widoki jakie się rozpościerały po drodze, trudno jest opisać. Trzeba to po prostu zobaczyć. Oprócz różnorodnej zieleni, wszędzie rosną tu białe, fioletowe, bądź różowe hortensje. Ich kwiatostany są tak gęste i wielkie, że gałęzie łamią się pod ich ciężarem.

Niektóre krzewy są wyższe od człowieka. Drzewa też są ogromne, często oplecione pnącym fikusem. W dziupli jednego z przy cerkiewnych drzew jest spora kapliczka, w której zmieściłoby się ok. pięciu osób. Różnorodność roślinności ma tutaj doskonałe warunki do życia. Ciepła i wody jest tu pod dostatkiem. W różnych częściach miejscowości przepływają potoki "czerwonej wody". Głazy i kamienie w tych potokach, bądź w wyschniętych korytach rzek mienią się kolorami od żółtego przez miodowy, pomarańczowy - aż do brązu. Wszystko to tworzy bajeczne widoki. Wpływ na tą niezwykłą kolorystykę mają przeróżne związki żelaza zawartego w wodzie.

Zaintrygowały nas także drzewa, których kwiatostany tworzyły pęki zwisających "ogonów" w beżowym kolorze. Były one uprawiane także w sadach. Rezydentka wyjaśniła nam, że to są kwiaty marona (kasztana jadalnego). Zwiedzaliśmy różne miejsca Kokkino Nero i wszędzie było pięknie. Spływające z gór potoki rozlewają się po pionowych ścianach, gdzie rosną paprocie i inne rośliny mocno wczepione w skalne ściany. Słońce prześwitujące przez listowie daje tak piękne refleksy, że można stać i patrzeć jak zauroczony. Ludzie są tu przemili. Uśmiechają się, pozdrawiają, dają kwiatki, kiedy przechodzi się koło ich ogrodu. Czas szybko mija. Dla nas był to czas relaksu, morskiej i słonecznej kąpieli, oraz spacerów. Podczas pobytu poznaliśmy przemiłe małżeństwo starszych ludzi z Poznania. Szybko zaprzyjaźniliśmy się i od tej pory razem chodziliśmy na plażę i spacery.

Miejscowość jest godna polecenia dla osób szukających spokoju i ciszy. Nad samym brzegiem morza są restauracje, a w pobliżu trzy sklepy. Odpoczywają tu prawie sami Polacy. Na mijanych przez nas apartamentach, niemal wszędzie widzimy organizacyjne napisy w języku polskim.

Chcielibyśmy tam wrócić. Czas zbierać się w drogę. Podróż mija nam na oglądaniu widoków i drzemkach. Dojeżdżamy zmęczeni, ale szczęśliwi. Nasi znajomi z Poznania zapowiedzieli ponowny wypad do Kokkino Nero za rok. Może i my o tym pomyślimy?

Renata Olborska

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Polityka Prywatności