Cypr - wyspa Afrodyty

Cypr.jpgNasi przyjaciele wyjechali na trzy miesiące na Cypr. Napisali do nas, że pomimo zimowej pory - a był to styczeń - jest tam ciepło i słonecznie. Tym samym zachęcili nas do odwiedzenia tego urokliwego zakątka świata. Wyspa Cypr dopiero od 1960 roku uzyskała niepodległość. Niestety, już w 1974 roku jej północną część zajęły wojska tureckie. Od tego czasu kraj i jego stolicę Nikozję dzieli mur. Cypr rozwija się bardzo dynamicznie. Wszędzie widać nowo budowane domy, hotele i inne obiekty. Nazwa wyspy pochodzi od występującego tutaj bogactwa naturalnego – miedzi (cyprum). Jednak główny dochód tego pięknego kraju czerpany jest z turystyki. Poza tym, są tu uprawy cytrusów, gaje oliwne, plantacje bananów i winnice.

Na lotnisku w Larnace powitała nas piękna pogoda. Niebo było absolutnie bezchmurne, pogoda bezwietrzna, a temperatura 25ºC. Jest więc wręcz upalnie. Po odprawie paszportowej udajemy się do oczekujących na nas autokarów. Wnętrze pojazdu jest tak nagrzane, że czujemy się jak w piecu. Jedziemy do apartamentowca TYCON w Limassol. Nasz wakacyjny dom położony jest nieomal w centrum, a zarazem na uboczu miasta - w strefie ciszy. Mieszkają tu sami Polacy i dwie pary Rosjan. Pokój duży, z balkonem i aneksem kuchennym, przypada nam do gustu - lubimy wyjazdy z własnym wyżywieniem.

Bazar.jpgIdziemy do dużego sklepu. Stanowi on rodzaj bazaru, gdzie dominują owoce i warzywa. Różnorodność i kolory płodów roli, robią na nas spore wrażenie. Przecież przyjechaliśmy tu w zimie. Pomidory pachnące i pięknie czerwone, że aż oczy się do nich śmieją. Ogórki, cebula biała, czerwona i żółta, w różnych odmianach i kształtach. Wszędzie też, mnóstwo cytrusowych owoców. Wśród warzyw królują i przyciągają wzrok różnorodne sałaty, które dumnie rozsiadły się na straganowych półkach. Ceny są przystępne. Najwyżej cenionym trunkiem na Cyprze jest comandaria (najstarsze wino cypryjskie, zwane winem królów i królem win – dop. red.), produkowane wedle starej i unikatowej receptury. Wracając do hotelu, prosto z piekarni kupujemy pachnący i świeżutki chleb.

Jest luty, a więc jeszcze trwa karnawał. Chodząc ulicami Limassol, spotykamy dekoracje karnawałowe. Zaskakuje nas to, że karnawał odbywa się w - zdawałoby się - letniej porze. Każdego  dnia chodzimy na plażę, by poleżeć na słoneczku i wykąpać się w morzu. Przez cały czas naszego pobytu (trzy tygodnie), ani jeden dzień nie było pochmurno. Rankiem, dzień witał nas błękitem nieba, pięknym słoneczkiem i ciepłem. Wieczór żegnał przeuroczym zachodem. Plaże są czyste i drobno piaszczyste. Cała długa plaża w Limassol podzielona jest wychodzącymi w morze sztucznymi pirsami. Są one usypane z potężnych kamieni, w celu zabezpieczenia plaż przed sztormami. Dzięki nim plaże mają kształt muszelek, są osłonięte od wiatru i tworzą intymną atmosferę.

Limassol.jpgLimassol to największe miasto turystyczne na wyspie. Co prawda nie był to jeszcze sezon, bo np. miasteczko wodne było jeszcze zamknięte. To jednak w niczym nam nie przeszkadzało. Są przecież baseny, ciepłe morze i wspaniała plaża, egzotyczna zieleń, palmy i kaktusy. Jest tu mnóstwo róż. Pysznią się różnokolorowym kwiatem, poprzeplatanym pnączami i krzewami. Wielkie kwitnące juki, wręcz kuszą, by uwiecznić je na fotografii. Także bananowce, są tutaj w różnych fazach rozwoju - od pąka, poprzez kwiat, do dojrzewających owoców. Pięknie wyglądają drzewa cytrynowe obsypane pachnącymi kwiatami, a wśród pąków i kwiecia dojrzewają owoce. Najwyraźniej więc, przez cały rok drzewa są w cyklu owocowania. Zresztą, owoce zupełnie inaczej smakują tutaj, niż te same w Polsce. Biały grejpfrut np. jest tak słodki i soczysty, jak doskonała mandarynka. Wielkie drzewa figowców dają przyjemny cień. Chodząc ulicami, chętnie przystajemy przy egzotycznych krzewach i drzewach araukarii. Niektóre ulice wysadzane są drzewami pomarańczy, które tworzą pachnącą i przyjemną dla oka aleję. „Gwiazda Betlejemska”, która u nas rośnie w doniczkach i jest mikrego rozmiaru, tutaj jest potężnym krzewem mojego wzrostu.

Cypr..jpgPodczas jednego ze spacerów, trafiamy do ogrodu o nazwie „Planet Garden”. Jego właściciel specjalizuje się w uprawie roślin ozdobnych. Z przyjemnością zapuszczamy się w gąszcz przeróżnej roślinności. Przystajemy przy wspaniałej palmie, nazwanej przez nas „kapusta”, dlatego, że cały jej środek wypełniał kwiat, przypominający zwiniętą główkę wielkiej kapusty. Gatunków fikusów nie jestem w stanie policzyć. Mają różnobarwne liście i piękne formy. Są tu wspaniałe łuki przeróżnych bluszczy. Ich pnącza porozpinane są tak, że tworzą intymne pergole - a wśród nich ławeczki zachęcające, aby usiąść i napawać się rozkoszną chwilą. Mnóstwo tu kaktusów, a przeróżne kwiaty sprawiają, że dosłownie dostajemy oczopląsu. Oboje z mężem jesteśmy estetami, więc takie piękno natury, zawsze robi na nas ogromne wrażenie. Jeszcze wielokrotnie chodziliśmy do tego ogrodu i zawsze byliśmy życzliwie witani przez przesympatycznego Greka.

Karnawal.jpgW czasie naszego pobytu kończył się karnawał, więc mogliśmy zobaczyć, jak wygląda to na Cyprze. Limassol, jako jedyne miasto na wyspie, ma prawo wyłączności do organizowania korowodów. Z każdego miasta na Cyprze przyjeżdża tu grupa specjalnych przedstawicieli. Najczęściej poubierani są oni w jednakowe stroje. Każda miejscowość przedstawia jakąś scenkę na wielkiej, sunącej do przodu platformie. Gra muzyka i korowód rusza. Ogromny tłum turystów zjechał tu z całej wyspy. Było tłoczno. Miejscowi, którzy nie brali udziału w przemarszu, przynajmniej poprzebierali swe dzieci w fikuśne i kolorowe stroje. Idąc lub tańcząc, uczestnicy korowodu rzucali cukierki, konfetti i serpentyny. Czuliśmy się jak w Rio de Janeiro - grupa dzieci na platformie, w jajach z gąbki w gnieździe. Było im tylko widać główki, czarownice w szpiczastych czapkach, zakrzywionych nosach, potężnych okularach, w rękach miotły, dzieci jako lalki barbie w pudełkach. Tylko ich stopki są poza pudełkiem, by mogły stawiać drobne kroki. Maszeruje też Asterix i Obelix, wraz z towarzystwem. Pojawia się także wielka grupa w strojach z epoki: peruki, maski i ostre makijaże. Śmiesznie wyglądają dorośli w różowych piżamkach, ze smoczkami na szyjach i czapeczkach z koronki. Paradny i różnobarwny tłum, posuwa się do przodu, podrygując w rytm skocznej muzyki latynoamerykańskiej.

Grup jest tak wiele, że trudno je wszystkie opisać. Cały korowód kończy się około godziny 21:00. Robiłam tyle zdjęć, że już w połowie zabrakło mi filmu. Każda scena, czy grupa, warta była uwiecznienia. Scena która zrobiła na mnie największe wrażenie, była na końcu. Otóż jedzie potężna platforma. Na całej jej długości stoi ogromny tygrys (jak żywy), a pod spodem całe mrowisko bardzo ruchliwych dzieciaków. Wszystkie w tygrysich strojach i barwach, a buzie jak pyszczki tygrysiątek.

Zima na Cyprze, to jest to, czego brakuje każdemu z nas w naszej strefie klimatycznej - słońca, ciepła, zieleni, obfitości kwiatów, a także warzyw i owoców, które mają tu zupełnie inny smak, niż u nas.

 

Renata Olborska

 
Polityka Prywatności